Jak rozmawiamy z dziećmi o św. Mikołaju
Zazwyczaj nie ma żadnej rozmowy, bo „Mikołaj JEST i przyjedzie na święta” i koniec. Dziecięca wiara i nadzieja jest tak silna, że sama w sobie potrafi czarować. A w świecie dziecięcej fantazji jest miejsce na wszystkie możliwe postaci. A im bardziej świat tej postaci i wszystko co z nią związane jest magiczne, tym bardziej nabiera wielkiego znaczenia dla naszego dziecka. Jak celebrujemy Gwiazdkę i czy warto odczarować święta, mówiąc, że Mikołaj nie istnieje…. Hm, czy aby na pewno nie istnieje? 😉
Kto wierzy w św. Mikołaja
Powiedzmy sobie to szczerze, że w św. Mikołaja „wierzymy” do czasu. Ten czas to nasze dzieciństwo. Czas, w którym św. Mikołaj to prawdziwa „świętość”. Każde dziecko wie, że przychodzi taki czas w roku, że piszemy listy do św. Mikołaja i wyczekujemy Gwiazdki, aby dostać wymarzone prezenty.
Szczerze, wiem, że bez względu na wyznanie, praktykę religijną lub jej brak, św. Mikołaj i cała otoczka wokół Niego po prostu funkcjonuje. W szczególnym miejscu, w domach gdzie są dzieci.
Niech mi ktoś powie lub spróbuje mnie przekonać, że cała opowieść o magicznym Panu z siwą brodą i saniami nie jest super… Albo znajdźcie mi dziecko, które nie otwiera szeroko buźki słysząc opowieści o Nim.
Jak celebrujemy oczekiwanie na św. Mikołaja?
Pomimo tego, że są to święta i tak naprawdę w tradycji chrześcijańskiej jest to religijna uroczystość, czyli Boże Narodzenie, to jednak magia świąt łączy się niekoniecznie z wiarą i religią.
Najpierw zaczyna się wielkie oczekiwanie. Niektóre dzieci przestawiają się na program „czekam na św. Mikołaja” już wiele tygodni przed samymi świętami, inne wchodzą w ten tryb wraz z pierwszą czekoladką ze słodkiego kalendarza adwentowego. Później jest już tylko kompletowanie wszystkich Gwiazdkowych symboli i doświadczeń 😊
– list do św. Mikołaja. I tu wielu rodziców dostaję do wysłania list długości rolki papieru toaletowego, ale oczywiście uprzedzamy nasze dzieci, żeby zaznaczyły 3 najważniejsze podarunki, „gdyby Mikołaj miał wszystkich nie unieść”
– kupujemy nieśmiertelne czekoladowe kalendarze adwentowe, czyli słodkie odliczanie do Tego Dnia. Dzień po dniu czekoladka, aż do samej Wigilii. Taaa, znam dzieci, które pochłaniają cały kalendarz w jeden dzień, a później codziennie jest „Mamo, to już?”
– powoli robi się moda na własne wykonanie kalendarza adwentowego i mi się to bardzo podoba. Tak więc od tego roku robimy razem z Małym nasz kalendarz. Pomysł jest taki, że każdego dnia czeka jakaś mała niespodzianka, mała słodycz albo mały prezencik. Oj tam, czekolady i prezentów nigdy za wiele 😉
– cho-in-ka. Koniecznie świeża i bombki. Duuuużo bombek i miliard ozdóbek.
– pierniczki. Pieczenie, zjadanie, obdarowywanie i wieszanie na choince. Najlepiej 😊
– przechodząc do sedna., tak, tak…. Tona prezentów, dwie tony papierów do pakowania, wstążki itd., no i mamy To.
– a dla tych co lubią się przebierać, polecam strój św. Mikołaja. Jeśli się bardzo postaracie, Wasze dzieci mogą uwierzyć, że oto stoi przed nimi prawdziwy Mikołaj. „Woooow” usłyszycie.
Polecam tylko b. mocny klej do brody i przećwiczenie „hoł hoł hoł”.
Każdy ma swojego Mikołaja
Ja akurat uwielbiam święta i każdą ich część celebruję jak małe dziecko. Z wielką przyjemnością oddaję się świątecznej przygodzie i chyba trochę tym zaraziłam swojego synka. Pieczemy pierniczki, robimy własne prezenty, pakujemy, ubieramy choinkę i z wypiekami na twarzy rozrywamy papier, żeby zobaczyć co nasz wyczekiwany CAŁY ROK św. Mikołaj przyniósł nam tym razem.
Pytanie brzmiało, czy mówić prawdę o św. Mikołaju? Tu oczywiście jest to Wasz wybór i każdy będzie właściwy. Moim skromnym zdaniem, dla wspaniałego i zaczarowanego świata dzieci i ich niesamowitych umysłów Mikołaj był, jest i być powinien… Ja tam zaraz wieszam skarpety i będę czekać z ciasteczkami i kubkiem mleka, a Wy? 😉