Mam totalny mindfuck. Jestem wykończona, pod każdym względem. Strach, oburzenie, smutek, tęsknota i wdzięczność, że nikt z moich bliskich jeszcze nie zachorował. Niemniej jednak mój organizm jest już tak wyeksploatowany, że niedługo sama skończę pod kroplówką. Dlaczego? Bo prowadzę swój biznes i pracuję 24h na dobę. Bo mam dwójkę małych dzieci, które mają gdzieś fakt, że mama akurat teraz musi odpisać na setki maili i zrobić Skype z ludźmi z biura. Czuję też strach, bo nie wiem kiedy to się skończy, bo słyszę, że moi przyjaciele tracą pracę, popadają w stany lękowe i paranoje… I wszyscy zadajemy sobie to samo pytanie: Kiedy to się skończy? I bez względu na odpowiedź jesteśmy zgodni co do jednego, za chwilę obudzimy się w zupełnie innym świecie i nigdy już nie będzie tak jak dawniej…
Ja vs Koronawirus
I tutaj pojawia się wcześniej wspomniana abrakadabra czaszki. Jesteśmy zalewani teoriami spiskowymi. Może ktoś miał swój cel w wybuchu tej pandemii? Czy nasz rząd zaniża dane dotyczące zachorowań w Polsce? Nosić maski czy nie nosić? Dlaczego jest tak mało testów? Czy choroby współistniejące to jakaś ściema? Przecież większość z nas na coś choruje i nie mówię tu o cukrzycy czy chorobach serca, bo okazuje się, że wystarczy zwykłe nadciśnienie, które w przypadku wielu młodych ludzi jest dziś normalką, a tzw. choroby autoimmunologiczne to też choroby skóry… Dlaczego tak wiele osób umiera?
Mimochodem słucham całego tego absurdu dotyczącego wyborów, ale skupiam się na faktach. A one są takie – ludzie umierają masowo i trafiają do przeludnionych szpitali. Albo nie trafiają, bo nie ma miejsc, bo nie mogą doczekać się testu, bo nasza opieka medyczna ledwo zipie. I co teraz cholerni ignoranci? Ile razy pluliśmy na ich leniwość, opieszałość i narzekaliśmy na lekarzy czy mało przyjemne pielęgniarki? Dziś oddajemy im cześć i całujemy po stopach. Są naszymi BOHATERAMI. No ba, Polak mądry po szkodzie!
Praca vs Koronawirus
Moi znajomi mi zazdroszczą. Pracujesz w e-commerce, a to teraz centrum wszechświata, cała sprzedaż przeniosła się do Internetu. Tak, ale kij ma dwa końce. Moja fryzjerka zamknęła swój salon, a czynsz sam się nie opłaci. Szefowa PR dużej firmy też poleciała z kwitkiem. Graficy, programiści, zwykli ludzie…tracą pracę z dnia na dzień, bo wsparcie rządu to jakaś kpina. I nikt nie myśli o tym co będzie jutro, snujemy plany na kolejne miesiące zastanawiając się ile jeszcze przetrwamy? Kiedy nasza gospodarka padnie na kolana i powie „to koniec”….
I co? Czy Ci właśnie ludzie mają dziś zaopatrywać się w ciuchy, zabawki, nowy sprzęt RTV czy cokolwiek tam sobie wymyślisz…? Nie – jest całe spektrum społeczeństwa, które zastanawia się czy za miesiąc albo dwa wystarczy im na chleb! Taka jest prawda!!! Bo chyba nikt z nas nie łudzi się, że po Świętach wrócimy do pracy i normalności, prawda?
W mojej firmie też panuje niepokój. Dziś jesteśmy bezpieczni, ale zawsze trzeba mieć tzw „backup plan”. I co? Kto będzie tą zdzirą, która zdecyduje gdzie szukać oszczędności, komu zabrać, obciąć, co dalej? Tak – to ja! To ja będę niosła na barkach takie brzemię i pewnie nie obędzie się bez ofiar. I łez… Również moich.
Dom vs Koronawirus
Najpierw była melisa x2. Dziś jest Xanax. Tak – nie radzę sobie i wcale się tego nie wstydzę! Gabi lat 6 i ćwiczenia pisania, czytania, zajęcia kreatywne, gimnastyka. Bo przecież zaraz idziemy do szkoły, więc musi być na bieżąco. „Edukację” Leo lat 3 olewamy – jeszcze ma czas. Ponieważ jest wulkanem energii ciągle się nudzi i wisi mi na nodze: „Mamoooo, baw się!” Najpierw mówię spokojnie żeby pobawili się razem, bo rodzice oboje muszę popracować (tak – mój stary też pracuje zdalnie). Mija 20 minut i słyszę płacz. Młody lepnął strasznego, wyrywają sobie zabawki, ktoś przypadkiem uderzył się w głowę. Tyle z mojej pracy. Siedzę na telefonie i w międzyczasie lepię zwierzątka z plasteliny, odbieram milion telefonów i słyszę: „mamaaa, nie gadaj już”. Oni świrują, ja też. Idę do łazienki i płaczę. Tak – dokładnie tak wygląda moja rzeczywistość, w której za kilka tygodni odpalam duży projekt, ale też staram się nie zaniedbywać dzieci, które najzwyczajniej w świecie potrzebują uwagi. I swojej mamy! (Taty też, ale jego biznes przeżywa akurat duże wzrosty, więc też zachrzania jak szalony)….
Jak radzę sobie z koronawirusem? Nie radzę!
Dziś też płakałam. I płaczę pisząc ten tekst, bo wiem, że nie jestem jedyna. Wiem, że nikt z nas nie był na to przygotowany i wiele z Was ma podobne, a może zupełnie inne problemy niż ja. Nie bardzo umiem się modlić i nie jestem do końca wierząca, ale wczoraj przed snem wołam do Niego, kimkolwiek jest: „Pomóż nam!” Bo myślę, że wielu z nas dostało już swoją nauczkę…